Krótka Notka:
Opowiadania postaram się wrzucać co dwa/cztery tygodnie (rodziały), a oneshoty co tydzień :)
Tak jak obiecałam wstawiam 1 rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie polecać mojego bloga swoim znajomym ! :D Jak będą jakieś błędy to przepraszam! >.<
~Chomik Killer
Rozdział 1- Piwnica Tego dnia obudziłem się koło mojego nagiego chłopaka Lucas'a. Blondyn spał w najlepsze wtulony w moje obnażone ciało. Nie chciałem go budzić, ale co mogłem poradzić? Trzeba, żeby ta Śpiąca Królewna wreszcie wstała. Cóż, Lu spał niemalże wszędzie co mnie cholernie irytowało, nigdy go nie nachodziło na sex..., no może czasami, ale baaardzo rzadko. Wyślizgnąłem się z jego objęć, a raczej zwaliłem go z siebie na bok, na co on tylko coś mruknął pod noskiem w rodzaju "hmfmkfmfmfm", musiałem już wstawać. Sięgnąłem pod łóżko wyjmując spod niego moje bokserki ze spodniami, ubrałem je na siebie, a moja koszula była na Lucas'ie. Najwidoczniej zrobił to przez sen, co mu się często zdarza. Wykonałem poranną toaletę i ruszyłem na dół pomóc Alice w gotowaniu, co jak co, ale uwielbiałem siedzieć na zmywaku, to było takie ekscytujące tym bardziej, że nikt mi tam nie przeszkadzał w 'tym'. Na śniadanie był ser pleśniowy, w sumie... Andreas go nienawidził, ale energetyki, które dostaliśmy to spijał hektolitrami. Westchnąłem cicho, zresztą..., brakowało mi jego brzęczenia do ucha, co on robił najlepiej.
" Czarnowłosa, wredna menda, która wkurwia nie dotarła na śniadanie! Haha...z Nocusiem się pewnie bzykał.."- pomyślałem na głos.
Ruszyłem na dół i od razu udałem się do stolika, gdzie siedział Noc, był aspołeczny, przystojny co i również bywał wredny, ale miał "miękkie serduszko", dało się go w każdym bądź razie podejść.
- No cześć Noc...- przywitałem się. - Nie, nie będę się do ciebie dobierać.- uprzedziłem.
W sumie, chciałem go zaliczyć, miał czarne włosy i błękitne oczy, się nie dziwie, że Andreas się w nim buja i szkoda, że nie stanowią na razie pary.
- Czego chcesz? - spytał podnosząc na mnie głos.
- Endi śpi u ciebie w łóżku, że go nie ma? - wyszczerzyłem zęby w jadowitym uśmiechu.
Czarnowłosy skrzywił się i oparł wygodniej o oparcie krzesła.
- Nie.- powiedział krótko. - I nie wiem gdzie jest, wiem jedynie, że Lebiediew wysłał paru swoich, żeby się z nim zabawili...-stwierdził zakładając dłonie za głowę.
Przymrużyłem tylko oczy patrząc na niego przenikliwie, z resztą nie okłamałby mnie.
- Niech ci będzie, a i zalicz go przede mną, nie chce mi się go rozciągać..- mruknąłem i odszedłem.
Cóż, z tym piętnastolatkiem różnie bywało, potrzebował stałej opieki, aby się nie tnął, co on uważa za świetną zabawę. Przy mnie wydłubał sobie żyły z ręki (po paru sekundach mu się rana zrastała).
Szedłem akurat korytarzem i ujrzałem moją zgubę, aww, ruchałbym go tu i teraz... Podszedłem cichaczem do niego od tyłu i złapałem za bioderka. Młody odruchowo pisnął i odskoczył.
- Ty pierdolona małpo ruska, zboczeńcu, pedofilu....- wyklinał mnie, a jego oczęta były czerwone.
Ach, ta słodka wredota..., a raczej seksowna, chciałbym mu zatkać tą gębę czymś, ale nie miałem na to czasu.
- Oj, Enduś...nie wkurwiaj się tak, bo cie wyrucham i nie pozwolę rozdziewiczyć Noctis'owi...- uśmiechnąłem się.- A teraz zapierdalaj na stołówkę, idę szukać paru naszych...- westchnąłem.
- Co? Zaginęli ?? -jego ton zmienił się na lodowaty, dreptał za mną jak mały sęp, który chciał wyłudzić lizaka.
Kiwnąłem głową i opowiedziałem mu w skrócie co się stało, czyli, że prawdopodobnie zostali uprowadzeni. Kazałem mu iść na stołówkę, pod groźbą gwałtu i ruszyłem na poszukiwania, myślałem, gdzie oni mogli być. Na myśl przeszło mi 13 piętro jak i piwnica, a mogli być też w szopie na dworze..
Najpierw poszedłem sprawdzić szopę jednak nikogo tam nie było, ani nawet śladu krwi i nasienia.
Westchnąłem cicho i ruszyłem do piwnicy cichaczem, nie miałem zamiaru spotkać się z Andrejewem. Wyjąłem wsuwkę do włosów i zacząłem majstrować przy drzwiach prowadzących do piwnicy. Po paru sekundach udało mi się włamać, ujrzałem kręte schody po który ruszyłem w dół. Ściany były wilgotne, a odór krwi czuć było w wejściu, zapomniałbym dodać, że było ciemno jak u murzyna w dupie. Ale jak każą to się robi, szedłem w dół macając przy tym ścian, aby się nie wywalić.
Po chwili znalazłem się na dole, zauważyłem na samym końcu wąskiego korytarza światełko, a odór krwi wzmacniał się. Ruszyłem wolno w przód i słyszałem jak coś zaczęło trzeszczeć pod moimi stopami, spojrzałem w dół i ujrzałem kości bodajże..., ludzkie. Przebiegłem to bo mi nie pasuje stąpać po jakimś trupie, to wykazuje taki...., ogromny brak szacunku do martwego. Po paru sekundach znalazłem się przy drzwiach pancernych..., moment? Pancernych, ale skąd one się tu wzięły? To było coraz bardziej popieprzone, ale cóż mogłem na to poradzić? Oczywiście nic, westchnąłem cicho i starałem zachować spokój, poczułem przyjemny dreszczyk, a moje serce waliło jakby miało zaraz wyskoczyć i zwiać. Wiecie, jestem również demonem więc widzę w ciemnościach rewelacyjnie, ale nie mogłem się powstrzymać od wejścia do tego ów tajemniczego pomieszczenia. Gdy tylko pchnąłem ciężkie drzwi zamarłem.
Pośrodku pomieszczenia był stół z którego skapywała świeża krew, a mianowicie z ciała, które na nim leżo. Było w okropnym stanie, wzrok ofiary przed zgonem był przepełnionym strachem. Wycięte wargi i wyrwane na żywca zęby, pocięta i posiniaczona twarz. Patrząc na dalszą część ciała można było ujrzeć otwartą klatę piersiową, podszedłem bliżej i wpatrywałem się w te zwłoki. Chłopak miał nie więcej jak 8 lat, może troszkę mniej, jego narządy wewnętrzne które walały się dookoła stołu były niewielkie, jak u dzieciaka. Spojrzałem na jego ręce i nogi, które miały wyrywane kości szczypcami. Jego nogi były rozchylone i widać było ślady spermy, najwidoczniej był gwałcony wielokrotnie.
Dzieciak mimo, że był martwy nadal był przykuty do stołu za kończyny, które miały liczne zadrapania przez skórzane pasy. Pomyśleć, ze ten rusek gwałci i zabija tak młode dzieci z żądzy. Nienawidzę takich ludzi jakim był on, o ile w ogóle był człowiekiem, ja przynajmniej mam swoje granice i nie rucham dzieci poniżej 11-stego roku życia.
Stałem jak wryty patrząc bez emocji na ciało młodego, nagle usłyszałem szlochanie. Wzdrygnąłem się i rozglądałem dokoła, jednak nikogo nie widziałem.
-Halo? Kto tu jest ? Wyjdź, nie skrzywdzę cię... - mruknąłem.
Nie wiedziałem czego mogłem się spodziewać, ducha czy zombie? Jak oba przypadki to dałbym sobie radę, jestem nieśmiertelny, odrodzę cię za trzy lata i znowu będę piękny i młody.
Rozejrzałem się uważniej po pomieszczeniu, od wejścia po lewej stronie były szafy, a po prawej różne akcesoria takie jak piła, śrubokręty, noże i inne takie tam, szczerze to jest raj dla sadysty.
Usłyszałem po dłuższej chwili skrzypnięcie drzwiczek od szafy, które były na dole.
Zobaczyłem jak dwoje dzieci z nich wychodzi, mniej więcej ok 8 lat, uśmiechnąłem się do nich delikatnie, aby do mnie podeszły co niepewnie zrobiły.
- Chodźcie, musicie stąd uciekać dobrze?- popatrzyłem im w oczy z powagą i lekko przytuliłem. Były roztrzęsione i przerażone tak okropnym widokiem i prawdopodobnie widziały całe to zdarzenie. Westchnąłem cicho i pogłaskałem ich po głowie, ich oczy były zalane łzami, pobite i ranne. Aż moje serce się krajało widząc ich w takim stanie, wziąłem je na ręce i wyniosłem z piwnicy.
- My nie chcemy....błagamy...- zaczął bredzić jeden z nich, wpadł w histerię i wybuchnął płaczem, wtulił się we mnie i jego kolega zrobił to samo. Nie ma to jak płaczące dzieciaki na rękach, normalnie czułem się jak ojciec. Zaniosłem je Enderowi, tylko on potrafi zachowywać się jak matka i dziecko jednocześnie. Kopnąłem w drzwi i nie musiałem stać długo, minął tylko ułamek sekundy, a Andreas stał wkurzony w drzwiach, nienawidził mnie jak zawsze, skinąłem głową na dwójkę dzieci.
- Ty pierdolony pedofilu, ty im to zrobiłeś? -syknął patrząc na nie.
- Nie, ale się nimi zaopiekuj mamusiu, nie mam ręki do dzieci.- burknąłem i postawiłem je po czym odszedłem.
Musiałem wrócić do piwnicy i zająć się tymi zwłokami jak należy. Zszedłem znowu na dół i zbierałem kości, wszedłem do pomieszczenia i podszedłem do zwłok. Zacząłem wkładać jego wnętrzności na miejsce, tak samo z kośćmi, gdy wszystko było na miejscu zszyłem jego rany i przyszyłem z powrotem wargi. Westchnąłem cicho widząc szwy na jego ciele, zasłoniłem jego oczy i wyjąłem kosmetyczkę, którą zawinąłem wrednej mendzie tydzień temu. Obmyłem najpierw ciało z krwi i zatuszowałem jego siniaki, zajęło mi to trochę czasu ale wyglądał znacznie lepiej. Wziąłem zwłoki na ręce i zaniosłem na stołówkę do Alice, która była odpowiedzialna za pogrzeby. Wręczyłem go jej i uśmiechnąłem się smutno.
- Dziękuję Alanku, jutro odbędzie się pogrzeb, muszę wyrobić trumnę na jego wzrost..-westchnęła. - Obyście się go jak najszybciej pozbyli....-dodała cicho i zniknęła w kuchni z chłopaczkiem.
Westchnąłem cicho i poszedłem na dwór. Jak najszybciej pozbyć, co? Gdyby to tylko było możliwe, gdyby nasze grupy nie były w pewnych konfliktach zapewne nasze życie tutaj by się zmieniło. Demony, elfy i inne istoty magiczne, które mają ograniczoną moc poprzez niezniszczalne runy zakopane w tym miejscu. Usiadłem na ławce i wpatrywałem się w niebo, uczucie smutku zmieszało się z chęcią ucieczki i bycia wolnym, a świadomość, która gościła w mym sercu krzyczała "nigdy stąd nie uciekniesz, umrzesz tu ".
Przymknąłem oczy z których spłynęła jedna symboliczna łza, tak bardzo było mi szkoda tego młodego chłopaczka, był niewinny a jego pierwszy raz był najgorszym na świecie, umierał w bólu, bez ukochanej osoby przy sobie. Zamyślony nie zorientowałem się kiedy ktoś przycisnął mi do nosa chustę nasączoną chloroformem, czułem jak odpływałem, jedynie co zdołałem zobaczyć to twarz tego ruska. Nie miałem sił, aby go odsunąć czy też się wyszarpać. Nie wiem ile czasu spałem ale obudziłem się w piwnicy skuty łańcuchami przy wolnej ścianie. Zacząłem się szarpać, nie podobało mi się to, czyżby temu debilowi było mało!? Moje tęczówki zmieniły się w czerwone, chyba go pojebało, że mu się tak łatwo dam!
- Spokojnie blondynko...- syknął, słychać było zaciętość w jego głosie. Bez ostrzeżenia chwycił bat i uderzył mnie w policzek. Miałem dzięki temu debilowi ranę, która po chwili się zrosła. Czekałem aż zrobi jeden błąd, ten jeden, jedyny błąd by go powalić, a może przy okazji zabić? Byłem cholernie wkurzony, jednak ten nic sobie z tego nie robił. Wziął do drugiej ręki nóż i dźgnął mnie w brzuch, bez skutku. Ciął mnie w dół, a potem w górę zmierzając do mojego serca. Zacząłem pluć krwią, patrzyłem na niego z nienawiścią, gdyby tylko mnie odkuł.., zaserwował bym mu wspaniałego kopa w ryj. Pociął mnie gdzie tylko chciał, a ja syczałem z bólu, po chwili znowu wszystko się zagoiło co go wnerwiło i to dość widocznie. Wziął srebrny nóż, który mógł mnie zabić. Wzdrygnąłem się i zacząłem szarpać niemiłosiernie, moje nadgarstki były zadrapane przez łańcuchy do krwi, a nawet w niektórych miejscach do mięsa. Zamachnął się, a ostrze zatopiło się w mojej skórze, piekło to niemiłosiernie, zacisnąłem zęby, niech sobie nie myśli, że pozwolę mu mieć tą satysfakcję. Czułem nasilający się ból z każdą chwilą, myślałem, że to już mój koniec, gdy ktoś nagle wparował z buta do piwnicy. Podniosłem półprzytomny wzrok na postać, białe włosy, tak bardzo znajome białe włosy. Nim odpłynąłem mój wzrok padł na podłogę i ujrzałem kałużę krwi.
Miałem bardzo piękny sen, ja i Lucas w łóżku, gdzie spędzaliśmy namiętną noc poślubną. Jednak coś wyrwało mnie z tego snu, jakby szturchanie i policzkowanie. Obudziłem się i zobaczyłem Lu, który siedział na mnie i coś krzyczał, nim zacząłem komunikować oglądnąłem dookoła pokój, byłem u siebie, a moje rany, właśnie. Od razu dotknąłem twarzy, jednak nie miałem żadnych opatrunków.
Uśmiechnąłem się do swojego chłopaka i ucałowałem go w usta.
- Alan, do cholery! Uważaj na siebie!- krzyknął, a w jego oczach zagościły łzy.
- Dla Ciebie wszystko kochany...- przytuliłem go.
Nie chciałem go tracić, tylko zastanawiało mnie jedno, kto wezwał pomoc? Czyżby mała, wredna menda się o mnie martwiła? Jakby tak było, byłbym naprawdę szczęśliwy, w końcu stalibyśmy się przyjaciółmi i bym mu nie groził gwałtem, chyba...
Po jakimś czasie mój ukochany się ode mnie odkleił, dzięki czemu mogłem wstać. Poszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro, ani jednego śladu po srebrnym nożu. Czułem jak radość we mnie tańczy, muszę to uczcić co najmniej winem, miałem szesnaście lat, za rok będę mógł stąd odejść wraz z Lucasem. Wziąłem szybki prysznic i odziałem w świeże ubranie. Lucas bez ostrzeżenia wszedł do łazienki, złapał za rękę i zaczął ciągnąć na stołówkę. Zdziwiłem się, przecież jest już dawno o śniadaniu.
- Em..., co ty chcesz od stołówki? - spytałem patrząc na niego.
Posłał mi jedynie figlarny uśmieszek, jeszcze czego, zaczął poruszać biodrami bardzo wyzywająco. Czyżby chciałby być ruchany w korytarzu? Przygryzłem wargę, miałem teraz na niego ochotę.
- Alan, nie teraz... - zamruczał, czując moją dłoń na swoim brzuchu.
- Jak ty lubisz mi robić na złość..- przewróciłem oczami.
Zeszliśmy na dół po schodach do stołówki, wtem ujrzałem bardzo mi znaną sylwetkę Andreas'a i białowłosego stojącego tyłem, byli bardzo pochłonięci rozmową.
Koniec Rozdziału 1
Przymrużyłem tylko oczy patrząc na niego przenikliwie, z resztą nie okłamałby mnie.
- Niech ci będzie, a i zalicz go przede mną, nie chce mi się go rozciągać..- mruknąłem i odszedłem.
Cóż, z tym piętnastolatkiem różnie bywało, potrzebował stałej opieki, aby się nie tnął, co on uważa za świetną zabawę. Przy mnie wydłubał sobie żyły z ręki (po paru sekundach mu się rana zrastała).
Szedłem akurat korytarzem i ujrzałem moją zgubę, aww, ruchałbym go tu i teraz... Podszedłem cichaczem do niego od tyłu i złapałem za bioderka. Młody odruchowo pisnął i odskoczył.
- Ty pierdolona małpo ruska, zboczeńcu, pedofilu....- wyklinał mnie, a jego oczęta były czerwone.
Ach, ta słodka wredota..., a raczej seksowna, chciałbym mu zatkać tą gębę czymś, ale nie miałem na to czasu.
- Oj, Enduś...nie wkurwiaj się tak, bo cie wyrucham i nie pozwolę rozdziewiczyć Noctis'owi...- uśmiechnąłem się.- A teraz zapierdalaj na stołówkę, idę szukać paru naszych...- westchnąłem.
- Co? Zaginęli ?? -jego ton zmienił się na lodowaty, dreptał za mną jak mały sęp, który chciał wyłudzić lizaka.
Kiwnąłem głową i opowiedziałem mu w skrócie co się stało, czyli, że prawdopodobnie zostali uprowadzeni. Kazałem mu iść na stołówkę, pod groźbą gwałtu i ruszyłem na poszukiwania, myślałem, gdzie oni mogli być. Na myśl przeszło mi 13 piętro jak i piwnica, a mogli być też w szopie na dworze..
Najpierw poszedłem sprawdzić szopę jednak nikogo tam nie było, ani nawet śladu krwi i nasienia.
Westchnąłem cicho i ruszyłem do piwnicy cichaczem, nie miałem zamiaru spotkać się z Andrejewem. Wyjąłem wsuwkę do włosów i zacząłem majstrować przy drzwiach prowadzących do piwnicy. Po paru sekundach udało mi się włamać, ujrzałem kręte schody po który ruszyłem w dół. Ściany były wilgotne, a odór krwi czuć było w wejściu, zapomniałbym dodać, że było ciemno jak u murzyna w dupie. Ale jak każą to się robi, szedłem w dół macając przy tym ścian, aby się nie wywalić.
Po chwili znalazłem się na dole, zauważyłem na samym końcu wąskiego korytarza światełko, a odór krwi wzmacniał się. Ruszyłem wolno w przód i słyszałem jak coś zaczęło trzeszczeć pod moimi stopami, spojrzałem w dół i ujrzałem kości bodajże..., ludzkie. Przebiegłem to bo mi nie pasuje stąpać po jakimś trupie, to wykazuje taki...., ogromny brak szacunku do martwego. Po paru sekundach znalazłem się przy drzwiach pancernych..., moment? Pancernych, ale skąd one się tu wzięły? To było coraz bardziej popieprzone, ale cóż mogłem na to poradzić? Oczywiście nic, westchnąłem cicho i starałem zachować spokój, poczułem przyjemny dreszczyk, a moje serce waliło jakby miało zaraz wyskoczyć i zwiać. Wiecie, jestem również demonem więc widzę w ciemnościach rewelacyjnie, ale nie mogłem się powstrzymać od wejścia do tego ów tajemniczego pomieszczenia. Gdy tylko pchnąłem ciężkie drzwi zamarłem.
Pośrodku pomieszczenia był stół z którego skapywała świeża krew, a mianowicie z ciała, które na nim leżo. Było w okropnym stanie, wzrok ofiary przed zgonem był przepełnionym strachem. Wycięte wargi i wyrwane na żywca zęby, pocięta i posiniaczona twarz. Patrząc na dalszą część ciała można było ujrzeć otwartą klatę piersiową, podszedłem bliżej i wpatrywałem się w te zwłoki. Chłopak miał nie więcej jak 8 lat, może troszkę mniej, jego narządy wewnętrzne które walały się dookoła stołu były niewielkie, jak u dzieciaka. Spojrzałem na jego ręce i nogi, które miały wyrywane kości szczypcami. Jego nogi były rozchylone i widać było ślady spermy, najwidoczniej był gwałcony wielokrotnie.
Dzieciak mimo, że był martwy nadal był przykuty do stołu za kończyny, które miały liczne zadrapania przez skórzane pasy. Pomyśleć, ze ten rusek gwałci i zabija tak młode dzieci z żądzy. Nienawidzę takich ludzi jakim był on, o ile w ogóle był człowiekiem, ja przynajmniej mam swoje granice i nie rucham dzieci poniżej 11-stego roku życia.
Stałem jak wryty patrząc bez emocji na ciało młodego, nagle usłyszałem szlochanie. Wzdrygnąłem się i rozglądałem dokoła, jednak nikogo nie widziałem.
-Halo? Kto tu jest ? Wyjdź, nie skrzywdzę cię... - mruknąłem.
Nie wiedziałem czego mogłem się spodziewać, ducha czy zombie? Jak oba przypadki to dałbym sobie radę, jestem nieśmiertelny, odrodzę cię za trzy lata i znowu będę piękny i młody.
Rozejrzałem się uważniej po pomieszczeniu, od wejścia po lewej stronie były szafy, a po prawej różne akcesoria takie jak piła, śrubokręty, noże i inne takie tam, szczerze to jest raj dla sadysty.
Usłyszałem po dłuższej chwili skrzypnięcie drzwiczek od szafy, które były na dole.
Zobaczyłem jak dwoje dzieci z nich wychodzi, mniej więcej ok 8 lat, uśmiechnąłem się do nich delikatnie, aby do mnie podeszły co niepewnie zrobiły.
- Chodźcie, musicie stąd uciekać dobrze?- popatrzyłem im w oczy z powagą i lekko przytuliłem. Były roztrzęsione i przerażone tak okropnym widokiem i prawdopodobnie widziały całe to zdarzenie. Westchnąłem cicho i pogłaskałem ich po głowie, ich oczy były zalane łzami, pobite i ranne. Aż moje serce się krajało widząc ich w takim stanie, wziąłem je na ręce i wyniosłem z piwnicy.
- My nie chcemy....błagamy...- zaczął bredzić jeden z nich, wpadł w histerię i wybuchnął płaczem, wtulił się we mnie i jego kolega zrobił to samo. Nie ma to jak płaczące dzieciaki na rękach, normalnie czułem się jak ojciec. Zaniosłem je Enderowi, tylko on potrafi zachowywać się jak matka i dziecko jednocześnie. Kopnąłem w drzwi i nie musiałem stać długo, minął tylko ułamek sekundy, a Andreas stał wkurzony w drzwiach, nienawidził mnie jak zawsze, skinąłem głową na dwójkę dzieci.
- Ty pierdolony pedofilu, ty im to zrobiłeś? -syknął patrząc na nie.
- Nie, ale się nimi zaopiekuj mamusiu, nie mam ręki do dzieci.- burknąłem i postawiłem je po czym odszedłem.
Musiałem wrócić do piwnicy i zająć się tymi zwłokami jak należy. Zszedłem znowu na dół i zbierałem kości, wszedłem do pomieszczenia i podszedłem do zwłok. Zacząłem wkładać jego wnętrzności na miejsce, tak samo z kośćmi, gdy wszystko było na miejscu zszyłem jego rany i przyszyłem z powrotem wargi. Westchnąłem cicho widząc szwy na jego ciele, zasłoniłem jego oczy i wyjąłem kosmetyczkę, którą zawinąłem wrednej mendzie tydzień temu. Obmyłem najpierw ciało z krwi i zatuszowałem jego siniaki, zajęło mi to trochę czasu ale wyglądał znacznie lepiej. Wziąłem zwłoki na ręce i zaniosłem na stołówkę do Alice, która była odpowiedzialna za pogrzeby. Wręczyłem go jej i uśmiechnąłem się smutno.
- Dziękuję Alanku, jutro odbędzie się pogrzeb, muszę wyrobić trumnę na jego wzrost..-westchnęła. - Obyście się go jak najszybciej pozbyli....-dodała cicho i zniknęła w kuchni z chłopaczkiem.
Westchnąłem cicho i poszedłem na dwór. Jak najszybciej pozbyć, co? Gdyby to tylko było możliwe, gdyby nasze grupy nie były w pewnych konfliktach zapewne nasze życie tutaj by się zmieniło. Demony, elfy i inne istoty magiczne, które mają ograniczoną moc poprzez niezniszczalne runy zakopane w tym miejscu. Usiadłem na ławce i wpatrywałem się w niebo, uczucie smutku zmieszało się z chęcią ucieczki i bycia wolnym, a świadomość, która gościła w mym sercu krzyczała "nigdy stąd nie uciekniesz, umrzesz tu ".
Przymknąłem oczy z których spłynęła jedna symboliczna łza, tak bardzo było mi szkoda tego młodego chłopaczka, był niewinny a jego pierwszy raz był najgorszym na świecie, umierał w bólu, bez ukochanej osoby przy sobie. Zamyślony nie zorientowałem się kiedy ktoś przycisnął mi do nosa chustę nasączoną chloroformem, czułem jak odpływałem, jedynie co zdołałem zobaczyć to twarz tego ruska. Nie miałem sił, aby go odsunąć czy też się wyszarpać. Nie wiem ile czasu spałem ale obudziłem się w piwnicy skuty łańcuchami przy wolnej ścianie. Zacząłem się szarpać, nie podobało mi się to, czyżby temu debilowi było mało!? Moje tęczówki zmieniły się w czerwone, chyba go pojebało, że mu się tak łatwo dam!
- Spokojnie blondynko...- syknął, słychać było zaciętość w jego głosie. Bez ostrzeżenia chwycił bat i uderzył mnie w policzek. Miałem dzięki temu debilowi ranę, która po chwili się zrosła. Czekałem aż zrobi jeden błąd, ten jeden, jedyny błąd by go powalić, a może przy okazji zabić? Byłem cholernie wkurzony, jednak ten nic sobie z tego nie robił. Wziął do drugiej ręki nóż i dźgnął mnie w brzuch, bez skutku. Ciął mnie w dół, a potem w górę zmierzając do mojego serca. Zacząłem pluć krwią, patrzyłem na niego z nienawiścią, gdyby tylko mnie odkuł.., zaserwował bym mu wspaniałego kopa w ryj. Pociął mnie gdzie tylko chciał, a ja syczałem z bólu, po chwili znowu wszystko się zagoiło co go wnerwiło i to dość widocznie. Wziął srebrny nóż, który mógł mnie zabić. Wzdrygnąłem się i zacząłem szarpać niemiłosiernie, moje nadgarstki były zadrapane przez łańcuchy do krwi, a nawet w niektórych miejscach do mięsa. Zamachnął się, a ostrze zatopiło się w mojej skórze, piekło to niemiłosiernie, zacisnąłem zęby, niech sobie nie myśli, że pozwolę mu mieć tą satysfakcję. Czułem nasilający się ból z każdą chwilą, myślałem, że to już mój koniec, gdy ktoś nagle wparował z buta do piwnicy. Podniosłem półprzytomny wzrok na postać, białe włosy, tak bardzo znajome białe włosy. Nim odpłynąłem mój wzrok padł na podłogę i ujrzałem kałużę krwi.
Miałem bardzo piękny sen, ja i Lucas w łóżku, gdzie spędzaliśmy namiętną noc poślubną. Jednak coś wyrwało mnie z tego snu, jakby szturchanie i policzkowanie. Obudziłem się i zobaczyłem Lu, który siedział na mnie i coś krzyczał, nim zacząłem komunikować oglądnąłem dookoła pokój, byłem u siebie, a moje rany, właśnie. Od razu dotknąłem twarzy, jednak nie miałem żadnych opatrunków.
Uśmiechnąłem się do swojego chłopaka i ucałowałem go w usta.
- Alan, do cholery! Uważaj na siebie!- krzyknął, a w jego oczach zagościły łzy.
- Dla Ciebie wszystko kochany...- przytuliłem go.
Nie chciałem go tracić, tylko zastanawiało mnie jedno, kto wezwał pomoc? Czyżby mała, wredna menda się o mnie martwiła? Jakby tak było, byłbym naprawdę szczęśliwy, w końcu stalibyśmy się przyjaciółmi i bym mu nie groził gwałtem, chyba...
Po jakimś czasie mój ukochany się ode mnie odkleił, dzięki czemu mogłem wstać. Poszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro, ani jednego śladu po srebrnym nożu. Czułem jak radość we mnie tańczy, muszę to uczcić co najmniej winem, miałem szesnaście lat, za rok będę mógł stąd odejść wraz z Lucasem. Wziąłem szybki prysznic i odziałem w świeże ubranie. Lucas bez ostrzeżenia wszedł do łazienki, złapał za rękę i zaczął ciągnąć na stołówkę. Zdziwiłem się, przecież jest już dawno o śniadaniu.
- Em..., co ty chcesz od stołówki? - spytałem patrząc na niego.
Posłał mi jedynie figlarny uśmieszek, jeszcze czego, zaczął poruszać biodrami bardzo wyzywająco. Czyżby chciałby być ruchany w korytarzu? Przygryzłem wargę, miałem teraz na niego ochotę.
- Alan, nie teraz... - zamruczał, czując moją dłoń na swoim brzuchu.
- Jak ty lubisz mi robić na złość..- przewróciłem oczami.
Zeszliśmy na dół po schodach do stołówki, wtem ujrzałem bardzo mi znaną sylwetkę Andreas'a i białowłosego stojącego tyłem, byli bardzo pochłonięci rozmową.
Koniec Rozdziału 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz