niedziela, 22 marca 2015

Sierociniec- short story + wstęp

Krótka Notka:

Nie jest to pierwszy rozdział, tylko takie bardziej zapoznające trochę z historią, no i z wyglądem sierocińca. Jakby ktoś nie rozumiał, to powiem, że rozdziały będę pisać tak jak wytyczone przeze mnie postacie to przeżywały, lub robiły coś w tej chwili, z resztą sami zobaczycie. No i gomen nasai, że tak długo mi to zajęło, jednak mały spór w rodzinie miałam i dużo pracy ;-;.

Ale zapraszam do czytania i komentowania ☺
~Chomik Killer

***Sierociniec- krótka historia***

Tego dnia na dworze szalała burza, błyskawice uderzały o ziemię jedna za drugą. Duże krople deszczu spadały z nieba z niewyobrażalną szybkością bijąc o dziurawy dach. Woda kapała na zgniłe deski, które w każdej chwili, mogły się zapaść. Na zewnątrz budynek ten był szarobury, porośnięty bluszczem i pleśnią, dachówki były tak osunięte, jakby miały zaraz spaść (sierociniec miał 12 pięter, ale 13 było niedostępne). Ale...coś się wyróżniało. A co? Okna, piękne weneckie okna i główne, duże dębowe drzwi, jedyne w nienaruszonym stanie.

Dzieci siedziały przy swoich stolikach na stołówce, dzieliły się na grupy, ale nie, nie wiekowe, ani orientacyjne. To były całkiem inne grupy, otóż w tym sierocińcu nie działo się za dobrze.
 Kiedyś to był piękny budynek, wprost to był raj dla dzieciaków,  jednak, kiedy ich dyrektor ośrodka James Colins miał śmiertelny wypadek, ich życie zmieniło się w piekło. Jego zastępcą został 35 letni Andrejew Lebiediew (Андреев' Лебедев), niezwykle wredny Rosjanin, który nienawidził ich z całego swojego serca. Kazał im toczyć walki o wszystko, dosłownie...Chcieli siedzieć? Musieli walczyć. Chcieli wyjść na dwór? Musieli walczyć. W końcu najlepsi, którzy byli wprost niepokonani zaczęli tworzyć grupy. Zagarniali tylko wybranych, były tylko 3 najważniejsze, tzw.: "Święta Trójca". Byli to młodzi, niebezpieczni i bardzo z sobą zaprzyjaźnieni chłopcy, oczywiście, były też inne małe grupy. Andrejew nie wiedział o tym, był jebanym tyranem, cholernym sadystą, jak tylko kogoś sobie upatrzył....chłopak nie miał już z nim szans. James Colins zapisał w testamencie, że spisuje Sierociniec swojej siostrzenicy, jednak owy skrawek papieru, który był dla nich tak ważny.... zaginął.
Tak, smutna historia, a co gorsza, w tym sierocińcu nie było dziewcząt, tylko sami chłopcy. Dlaczego? Cóż, nikt tego nie wiedział, a jak ktoś miał jakiekolwiek podejrzenia dziwnym trafem ginął w jakimś wypadku. Chłopcy bali się swoich psychicznych opiekunów i nauczycieli przebywających w tym przytułku. Jedyną osobą jaką darzyli uczuciem była starsza kobieta, która gotowała dla nich na stołówce. Nazywała się Alice Light,  była starzejącym się wampirem, jednak...nie żywiła się krwią, tylko... wnętrznościami z robaków (np, serce ślimaka- tak to ma serce, bo jest żywym organizmem, jeśli nie wierzycie sprawdźcie).  Tego dnia ugotowała im zupę pomidorową z ryżem, a na drugie danie przyrządziła gulasz z ziemniakami. Chłopcy uwielbiali te dwa dania, twierdzili, że to jej najlepiej wychodziło. Jednak, na stołówce  brakowało kilku osób, było zbyt cicho, cholernie zbyt cicho.

***
Wolno otworzyłem swoje ociężałe oczy, czułem jak deszcz pada prosto na moją twarz, słyszałem grzmoty....Moment. Czyżbym znowu zasnął na dworze? Rozglądałem się dookoła, leżałem na ławce w ogrodzie przy sierocińcu, dookoła był las, szczerze, nazywałem to jednym wielkim zadupiem. Usiadłem wolno i rozciągnąłem się. Poszedłem do budynku i ruszyłem od razu na stołówkę, jednak.. gdy przechodziłem koło pewnych drzwi poczułem jak ktoś łapie mnie za biodra, pisnąłem przerażony i odruchowo odskoczyłem z dwa metry do przodu. Czułem jak moje serce skoczyło do gardła.