wtorek, 21 kwietnia 2015

Roześmiany Jack&Ben Drowned - Wspólna Ofiara +18

Krótka Notka:

Postanowiłam napisać takiego one shot'a  z dedykacją. Są to dwie znane postacie z creepypasty (nie dołujcie, chyba wiecie kim oni są, a jak nie to wujek google dopomoże ;p).

Chyba zjebałam, ale dupa mnie boli i brzuch, za dużo siedzenia i mało jedzenia, konam ;-;.
Może napisze jeszcze sex grupowy.... (=>.<=)

Pojawią się też:
- creepypasta Homicidal Liu (jego prośba z howrse) & Jack (1 tydzień maja)
- 1 rozdział sierocińca (niedziela 26 kwietnia ewentualnie 29 ) 

Za wszelkie błędy ort przepraszam! Czy też jak imiona pojebałam.
~Chomik Killer


Dedykacja dla mojego najlepszego Przyjaciela Felix'a Evans'a <33 kc ;*


*** Wspólna Ofiara  ***



Obudziłem się pewnego pięknego sobotniego ranka, otwierając swoje zaspane powieki, które ukazały moje miodowe oczy. Pierwsze, gdzie mój wzrok poszybował to na zawaloną półkę znajdującą się nad moim burkiem, gdzie położyłem cartridge do Nintendo 64. Gra miała standardowy szary kolor, oprócz tego, że ktoś na tyle czarnym markerem napisał “Majora”. Otóż wczoraj  ją kupiłem, a raczej dostałem za darmo od pewno starca na wyprzedaży garażów. Starszy mężczyzna był dziwny, a raczej przerażający, a fakt, że był niewidomy na jedno oko wprawiało mnie o nieprzyjemne dreszcze. Przyznam, że trochę mnie to niepokoiło, a na końcu "żegnaj", wypowiedziane tak, jakbym miał zaraz skonać sprawiało, że moje serce waliło tak mocno, jakbym miał mieć zaraz zawał. Kiedy wróciłem do domu jak zawsze powitano mnie jak ostatniego śmiecia, z resztą, moi rodzice akurat się kłócili, jak zawsze poszło o kasę. Ojciec pijany, nie dość, że się awanturował o to, to na matce wyżywał się seksualnie. Ruszyłem wtedy od razu do siebie nie zwlekając, nie chciałem na "dzień dobry" obrywać z pięści i mieć niezłego siniaka na swojej twarzy.
Mój pokój mieścił się na poddaszu, które przeciekało, dom  był w znacznie gorszym stanie, zgrzybiały, dach dziurawy, okna popękane, deski spróchniałe, a wewnątrz pleśń, no i się pewnie zdziwicie, ale wszędzie było pełno kurzu, a ja chodziłem w podartych ciuchach. Czemu moja mama nie sprząta? Bo się jej nie chce, a z resztą ma ciekawsze zajęcie niż sprzątanie, pracuje w klubie towarzyskim dla dorosłych, inaczej powiedziawszy była kurtyzaną. Moje ciuchy były kupione miesiąc temu, ale psy, rodzice i inni chłopcy wyżywali się na mnie i się potargało i porozciągało, nikt mnie nie lubił, z resztą, nie miałem nawet przyjaciół po prostu byłem sam. Wszyscy uważali mnie za dziwadło bo miałem naturalnie czerwone włosy.
Powoli usiadłem na łóżku,  lecz nagle przeszedł mnie lekki dreszcz z zimna, czułem coś twardego między kostkami, od razu odrzuciłem kołdrę na bok, a moim oczom ukazało się małe pudełeczko z ryjami jakiś klaunów, zdziwiło mnie, że na nim było wyryte moje imię "dla Felix'a". Całe było szare, ale ehem, korciło mnie w dupie, żeby pokręcić tą korbką co i tak zrobiłem. Pudełeczko otwarło się i zaczęło wydobywać z siebie takie trzeszczące i straszne dźwięki piosenki Pop goes the weasel, ale nic się nie stało. Pewnie mama mi to wpieprzyła do wyrka, no cóż, walić to, położyłem to na łóżku i wstałem. Szedłem już do łazienki gdy nagle, jakieś lodowate ręce złapały mnie w pasie. Zerknąłem przez ramię, a one były rozciągnięte przez cały mój pokój z...tego zasranego pudełeczka!?
Byłem tak przestraszony, że nie mogłem nawet się ruszyć, meh, te wstrętne łapska mnie trzymały. Czułem, że one zaciskają się mocniej, a z tego pudełka wyłazi coś zdeformowanego. Szarpałem się, co było bez skutku, istota jak się okazało stała tyłem, to było dziwne, gdy głowa tego czegoś zaczęła odwracać się w moją stronę, a odwracać tak, że przekręcając się wokół własnej osi bez tułowia. Było to tak obrzydliwe, że musiałem zamknąć oczy! Wyglądało to dokładnie tak jak małe dziewczynki przekręcały lalce głowę, straszne! Zacisnąłem mocniej powieki czując na swojej szyi lodowaty oddech przez co przeszły mnie ciarki. Stał zbyt blisko, ale byłem zadowolony, że...ktoś się mną interesuje.

***

W pudełku siedział Roześmiany Jack, który czekał na swoją ofiarę, tak długo...tak długo nie zabijał, ale dzisiaj miało się to zmienić. Czekał, aż ktoś znajdzie porzucone pudełeczko na ulicy i była to właśnie matka Felix'a. Stwierdziła iż jej syn lubi zbierać takie zabaweczki więc mu ją wzięła i zaniosła do pokoju po ciuchu, gdy ten spał. Czarno-biały klaun myślał, że ona je otworzy, ale jednak zmienił zdanie, gdy znalazł się w pokoju. Widział wszystko. Idealne rysy twarzy swojej ofiary, które przypominały cerę niczym anioła, tak ślicznie...rumianą i delikatną. Czekał tak całą noc, gdy w reszcie nadszedł ten moment, chłopak miał ręku pudełko i zaczął kręcić korbką. Siedział jeszcze chwilę, nie chciał się teraz ujawniać, z resztą uwielbiał to robić w okazawszy sposób. Czerwonowłosy chłopak wstał, co sprawiło, że napastnik miał na co się popatrzeć. Na pierwszy rzut oka klatka piersiowa chłopca wydawała się płaska jak patyk, ale gdyby się jej przyjrzeć widać parę blizn, które wtapiały się w bladą cerę chłopca, żebra można było liczyć nie dotykając ich, były widoczne. Niedożywiony, chudy chłopak, który posiadał ku zdziwieniu Roześmianego Jack'a mięśnia. Feluś miał czteropak na brzuchu, widać było, że stara się przytyć i wyglądać jak człowiek, a nie jak młode jagnię.
~ szkoda, że nie wyrwał jakieś dziewczyny, takie śliczne dziecię się zmarnuje...- pomyślał oprawca.
Gdy ten oddalał się, pomyślał, że troszkę się z nim pobawi, a w nocy zabije, ale wcześniej go rozdziewiczy.
Nie był człowiekiem więc bez problemu jego ręce, które się rozciągnęły i sięgnęły tyłu chłopaka przy okazji pławiąc się dotykiem tak delikatniej skóry ofiary, zadrżał lekko z przyjemności. Oczywiście postraszył go troszkę, a gdy ten stał z zamkniętymi oczami, wpatrywał się w niego. Miał wzdłuż spodni czarno-białe paski, tego samego koloru pióra na ramieniu i szpiczasty jak marchewka nos, tylko w paseczki. Obejmował chłopaka, a dłonie trzymał na jego plecach delikatnie schodząc nimi w dół, oddychał powoli, spokojnie, miał jeszcze czas.
- Witaj Felix, jestem twoim przyjacielem...-szepnął mu seksownym tonem do ucha.
- K-kim jesteś?- wyjąkał.
- Roześmiany Jack, twój najlepszy przyjaciel, aż do śmierci...- wyszczerzył się w uśmiechu ukazując zęby jak u rekina. Chłopak drżał z przerażenia, widocznie nie podobała mu się bliskość klauna, chociaż jego wyraz mówił sam za siebie, że był podekscytowany. Odsunął się lekko od niego i zaśmiał się psychicznie. - Co powiesz na zabawę ? Może w kotka i myszkę? -zaproponował.
- Ym...- wydukał zakłopotany, a na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.

https://31.media.tumblr.com/577c0a455a64ae94dc9d330473bcf9b8/tumblr_inline_ndyqh9ofMD1t31nhe.jpg

- M-możemy zagrać w Nintendo 64...-uśmiechnął się promiennie, w końcu mógł być szczęśliwy mając przyjaciela.
Klown kiwnął tylko głową i usiadł z chłopakiem przy komputerze, stara wersja, ale cud, że jeszcze chodzi. Posadził sobie Felka na kolanach i patrzył jak uruchamia grę.
- Skąd ją masz?- spytał Jack.
- Dostałem za darmo od takiego starca...- z jego twarzy nie znikał uśmiech, co znowu dziwiło klauna.
Wolno zaczęli grać, a Roześmiany Jack obserwował uważnie swoją ofiarę, nagle w grze zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Postacie zaczęły "ożywać", miały moce, których nie powinny mieć. Czerwonowłosy zaczął się bać i stresować, a najbardziej gdy jego przyjaciel macał go po brzuchu, było to dla niego zbyt dziwne. Z chwili na chwile z grą było coraz gorzej, Feluś zapisywał się pod nazwą "kotek", a postacie npc zwracały się do niego "Ben", zawzięcie grał, nawet gdy zabijano 3 razy pod rząd jego postać. Nie poddawał się i nie odrywał od komputera, ciągle szła muzyka leczenia puszczana od tyłu, co sprawiało jeszcze większe przerażenie.
- Spokojnie, nie bój się...- szepnął mu o ucha klaun, liżąc je po krawędzi, miał na niego wielką ochotę.

***

 Ben siedział w grze i bawił się z Felix'em, z resztą, kto mu zabroni? Nikt, hahaha, kto by śmiał, jak mu się zachce to wciągnie go do gry i tam zabije. Obserwował jego pokój uważnie, aż nagle ujrzał Jack'a. Zdziwił się widząc go w pokoju swojej ofiary, no cóż, będzie musiał z nim pogadać i co nieco pouzgadniać. Wysyłał zaszyfrowane wiadomości skierowane do Jacka, które tylko on mógł zrozumieć. Felix popatrzył na niego chcąc otrzymać wytłumaczenie, jednak go nie uzyskał.  Westchnął cicho i zostawił grę, poczuł się zmęczony.
- Nie zostawiaj mnie...- mruknął ziewając słodko.
Wtulił się do jego torsu zasypiając, był taki senny, a godzina dobijała dziewiątej wieczorem. Roześmiany Jack zdziwił się i delikatnie wziął lekkie ciało chłopaka, był taki...kruchy, aż szkoda byłoby go zabić. Ułożył go na łóżku przykrywając kołdrą i głaszcząc po włosach, pochylił się nad nim i ucałował go lekko w czoło. Elf (można tak nazwać Ben'a), przyglądał się tej sytuacji niewzruszony. Wyszedł z monitora gdy Felix zasnął i podszedł do Jack'a, oparł się o ścianę ramieniem.
- Serio masz zamiar rozklejać się nad tym dzieciakiem? Może zostawisz go mi? Załatwię go szybko...- zapewnił.
- Ben, ale to nie takie proste, z resztą, jest zbyt uroczy i kruchy żeby zrobić z niego krzesło, chyba zabije jego matkę  i ojca, przynajmniej będzie trwalszy materiał...- stwierdził.
Blondyn westchnął cicho i usiadł na łóżku koło Felka, wpatrywał się w niego intensywnie.
- Zobaczymy...-  mruknął. - jak sprawdzi się w łóżku - dodał cicho uśmiechając się złowieszczo pod nosem.
Klaun złapał Bena delikatnie za podbródek i spojrzał mu głęboko w oczy, lekko uchylił usta i z wolno zbliżył swoją twarz do jego. Wpił się zachłannie w jego usta, a blondyn nieświadomie rozchylił je przymykając równocześnie swoje oczy. Jack korzystając z okazji wsunął mu język i zaczął wędrować nim po jego podniebieniu, czubku języka, wprost penetrując jego jamę ustną. Chciał go więcej jednak opamiętał się gdy Ben wydał z siebie piskliwy dźwięk.
- Przepraszam...- szepnął czarnowłosy. - Chodźmy na jego rodziców, pewno teraz robią coś bardzo interesującego..
- Nie, zaczekajmy, chce wiedzieć jak go traktują..- fuknął niby urażony elf.
- Więc i tak zrobimy...- położył się koło Felka i go przytulił, na twarzy Bena widniała zazdrość. Żeby nie być gorszym od Jacka położył się za ofiarą i objął czerwonowłosego w biodrach. Wpatrywał się w klauna z uwodzicielskim uśmiechem. Po chwili spali tak wtuleni w niego, przynajmniej było ciepło i nawet wygodnie. Nagle rano zbudził ich jakiś krzyk, a raczej wołanie kobiety. Pierwszy obudził się Feluś, a zaraz za nim oni.

- Felix! Ty bezużyteczny bachorze!! Na dół i to w tej chwili!!- kobieta darła się, a chłopaczek spojrzał na swojego przyjaciela i na Bena, który miał na sobie ten dziwny uśmiech.
- Ja muszę...- wydukał z siebie, słyszał groźne kroki matki zbliżające się do jego pokoju.
- Leć, zostanę, twój drugi przyjaciel też.. - zachichotał.
Czerwonowłosy kiwnął głową i poszedł na dół, a raczej zdołał wyjść z pokoju, gdy nagle matka zaczęła go ciągnąć po schodach do kuchni na parter. Słychać było odgłosy kłótni, krzyki i płacz.
Jack i Ben siedzieli w pokoju, grali w pokera uzgadniając, kto rozdziewiczy go pierwszy, oczywiście był remis i zaczęli się trochę wkurzać. Z tego zamętu wyrwało ich człapanie po schodach i łkanie. Zdziwili się, widząc Felcia, który płakał, a na jego twarzy widać było świeże sińce i kilka zadrapań na szyi. Jego smutny wyraz twarzy zaraz zmienił się w uśmiech widząc, że jednak oni zostali i go nie opuścili.
Byli w szoku, ktoś, a raczej normalny...nie uśmiechał by się po pobiciu, Ben podszedł do niego i wziął go na ręce kładąc na łóżku.
- Feluś, to jest Ben, nie zdołałem ci go przedstawić...- uśmiechnął się szeroko klaun.
Drowned uśmiechnął się i spojrzał kreatywnie na chłopaka przygryzając delikatnie wargę, jego przyrodzenie stwardniało.

***

Jack wstał, podszedł od popękanego okna, które zasłonił dziurawą zasłoną i zamknął drzwi na klucz, żeby im nie przeszkadzano, gdy Ben posadził sobie chłopaka na kolankach. Usiadł obok i całował Felka po szyi delikatnie ją podgryzając, na co do jego uszu wpadały słodkie pomruki.
Blondyn całował namiętnie usta czerwonowłosego, który nie protestował, a nawet lepiej... odwzajemniał to.
- Jesteś pewien, że tego chcesz?- spytał elf, na co tylko ich "kochanek", skinął głową.
Zaczęli od gry wstępnej; rozbierania, co długo im nie zajęło. Po chwili byli nadzy, Felix zarumienił się widząc ich ciała, które były znacznie okazalsze i lepiej zbudowane.
Roześmiany Jack położył się na łóżku sadzając Felka plecami do siebie, miedzy swoimi nogami, teraz on całował go namiętnie w usta. Ben, zajął się jego torsem, całował go delikatnie, a jego sutki lizał i ssał, na co ciało czerwonowłosego uke drżało delikatnie, a ze zajętych ust wydobywały się przytłumione, zachęcające jęki.
Klaun przerwał na chwilę swoje pocałunki, wziął do ust trzy palce nawilżając je swoją śliną. Delikatnie włożył pierwszego palca w wejście chłopaka i zaczął nim poruszać, żeby nieco powiększyć je.
 Dokładał, drugiego potem trzeciego rozszerzając go, a jęki jakie z siebie wydobywał sprawiły, że byli znacznie bardziej podnieceni. Ben stymulował męskość Felix'a, pocierając go energicznie ręką góra-dół, całował jego obojczyki zostawiając gdzieniegdzie ślady zębów i malinek. Po chwili chłopak był gotowy, czarnowłosy podniósł go lekko za biodra i nakierował na swojego członka, wchodząc w niego całkiem. Cichy pisk rozniósł się po pokoju, klaun zadrżał z przyjemności czując ciasnotę chłopaka. Blondyn nie przerywał swoich zabiegów, a Jack zaczynał zanurzać się coraz głębiej i szybciej. Z pokoju na poddaszu słychać było jęki Felusia aż w kuchni, gdzie matka przebywała ze swoim mężem. Była zirytowana, nie wiedziała co się dzieje, ruszyła na górę i już chciała otworzyć drzwi, gdy potknęła się o buta i walnęła głową o podłogę.
Jęki nasilały się z chwili na chwile, Felix czuł jak dziwne ciepło gromadzące się w nim, było mu tak dobrze.
- J-ja już....- nie zdołał dokończyć, gdyż przerwał mu nagły jęk spełnienia, doszedł Benowi prosto w rękę. Zawstydził się i zarumienił bardziej, ale nadal jęczał, gdyż klaun trafiał cały czas w jego prostatę. Doszedł po chwili z cichym stęknięciem wypełniając wnętrze czerwonowłosego swoją spermą, uśmiechnął się i wyszedł z chłopaka.
Blondyn pozwolił młodszemu zlizać spermę z palców, wyglądało to uroczo i pociągająco, położył się obok Roześmianego Jack'a, który chwile odpoczywał.  Felix usiadł okrakiem na Benie, całował go po szyi w dół wsłuchując się w ciche pomruki, schodził niżej, aż był twarzą w twarz z penisem elfa. Ujął go delikatnie w ręce i zaczął lizać niepewnie czubek, który dosłownie był cholernie twardy. Wziął go do ust i zaczął ssać i lizać, poruszał głową przód-tył, wpychając sobie całego do gardła. Elf chwycił go za włosy i wypiął nieco swoje biodra, poruszał nimi nadając tępo chłopakowi, z jego ust wydobywały się ciche jęki, był zadowolony z czerwonowłosego, po niesporna 5 minutach doszedł obficie w jamę złotookiego, który przełkną jego nasienie. Pociągnął go na swoją klatę i zlizał mu stróżkę białej cieczy z kącika ust, uśmiechając się przy tym.
Klaun wtulił w siebie blade ciało, jak i również swojego chłopaka, blondyna.
- I jak?- zamruczał Ben czerwonowłosemu do ucha.
Zaczerwienił się i delikatnie przygryzł wargę, schował swoją uroczą twarz w tors Roześmianego Jack'a.
- Było wspaniale...- szepnął, niemalże niesłyszalnym tonem.
- Ciesze się, odpocznij, a ja z Jack'iem...musimy coś zrobić..- elf cmoknął go lekko w policzek i błyskawicznie wstał ubierając się, a to samo zrobił jego znajomy. Chłopak przykrył się szczelniej kołdrą i wtulił w poduszkę.

***
Ben i Roześmiany Jack wyszli z pokoju, najwyższy czas uciszyć rozwydrzonych rodziców Felix'a. Szli wolno koło siebie na dół, do sypialni rodziców, gdzie oni akurat przebywali. 
- Ja biorę tą kurtyzanę, a ty tego pedofila...- uśmiechnął się klaun.
- Zawsze musisz brać łatwiejsze...- burknął oburzony elf i jakby nigdy nic wbił do pokoju z buta. 
Dwojga dorosłych była zajęta, kobieta skuła mężczyznę do łóżka i go ujeżdżała, ale zaraz przestała gdy zauważyła dziwne istoty. Chłopacy zdziwili się, spodziewali się innego obrazu, że mężczyzna będzie się nad nią znęcać, ale skoro takie buty...
- No proszę, matka taki koksu, że związała męża?! - zaśmiał się psychodelicznie klaun.
Kobieta zeszła z mężczyzny i z przerażeniem wpatrywali się w nich.
- K-kim wy jesteście - wysyczała przez zęby.
- Kim my jesteśmy? Jesteśmy waszym koszmarem w którym zginiecie...- Ben zmienił swój ton głosu na bardziej melodyjny i czarujący. Roześmiany Jack sięgnął kobietę ręką, nie ruszając się z miejsca, walnął nią o ścianę łamiąc przy tym jej ręce. Zaciskał swoją dłoń na jej ciele coraz mocniej, chciał ją  wycisnąć jak żabę, jednak tego nie zrobił. Targał Jane za włosy do piwnicy, pozostawiając Bena sam na sam z facetem.
Młody elf błyskawicznie znalazł się nad nim, nie chciało mu się bawić, sięgnął do kołczanu i wyjął z niego strzałę, naciągnął cięciwę łuku i wycelował w tęczówkę oka. Kiedy jego ofiara krzyczała i zaczęła się szarpać, wymierzył soczystego kopniaka w jądra mężczyzny i przypadkowo nastąpił mu na przyrodzenie, a temu już leciały łzy z oczów. Uśmiechnął się z satysfakcji i posłał pierwszą strzałę w oko, które się rozpłynęło, drugą w krocze, a trzecie...decydujące...prosto w serce. Siedział przed pokojem i czekał na swojego towarzysza.
Klaun stwierdził, że nie będzie się bawić w stolarza tym razem, skoro ona uwielbiała dawać się rżnąć, to będzie rżnięta żywcem. Przywiązał jej ręce to rury wiszącej przy suficie, nie było to jakoś zbyty wysoko, cała ta piwnica była...niska. Nagle zauważył piłę ręczną, uśmiechnął się pod nosem i chwycił za nią. Podszedł do kobiety szczerząc się i ukazując jej swoje zęby, które ją przerażały, z resztą to było widać w jej oczach...strach przed śmiercią. Wcześniej sięgnął po wiertarkę, chwycił jej twarz, a ona opluła go. Zmarszczył groźnie brwi i zaczął  wiercić kobiecie w oczach, krzyczała z bólu, a one się...rozlały ? Kiedy pozbył się oczu kobiety sięgnął po piłę, zaczął rozczłonkowywać jej ciało zaczynając od palców o u nogi kończąc na głowie. Matka Felix'a umarła z wykrwawienia, gdy klaun naruszył jej żyłę główną.
 Zadowolony z trupa, odłożył narzędzie i ruszył na górę. Uśmiechnął się do Bena.
- Widzę kochanie, że czekałeś...- oparł się o ścianę.
Blondyn wstał i delikatnie wtulił się w ciało Roześmianego Jack'a.
- Komu zostawimy Felix'a?- spytał.
- Jeffrey'owi, albo Liu...- przytulił go do siebie i napawał się jego słodkim zapachem.
- Jeffowi, wiem przynajmniej gdzie teraz jest...- stwierdzi elf.
- Yhym, to jak Felix odpocznie weźmiemy go do niego, a potem... wiesz...będziemy mogli w końcu być razem...- szepnął mu do ucha.
Ben uśmiechnął się delikatnie i cmoknął go w policzek. Ruszył na górę do czerwonowłosego, spakował go, a raczej wziął czyste i nie poszarpane ciuchy dla niego, takie czary mary.
Złotooki obudził się i usiadł ziewając uroczo na łóżku, klaun był cały we krwi, jednak nie zwrócił na to uwagi, uśmiechnął się do nich.
- No słodziaku, zbieraj się, mamy dla Ciebie opiekuna...- mruknął Roześmiany Jack.
Felix spuścił głowę nieco zasmucony, oznaczało to, że ich już więcej nie zobaczy. Blondyn dał mu ciuchy, żeby mógł się w nie przebrać.
- Nie martw się, spotkamy się jeszcze,a teraz chodź szybko się przebrać, za jakieś piętnaście minut będzie tu policja...-pogłaskał go po policzki, na co ten kiwnął głową.

***

Po pięciu minutach czerwonowłosy był gotowy, zebrali się błyskawicznie i uciekli do lasu, na szczęście dom był położony dość daleko od miasta. Zapuszczali się coraz głębiej w las, a Ben prowadził ich do mieszkania Jeffrey Woods'a. Wędrowali tak z dwa dni, przeszli przez głęboką rzekę, na drugi brzeg lasu, który wyglądał bardziej przerażająco. Nagle przed nimi pojawił się dom z zabitymi oknami. Zapukali do drzwi i otworzył im przystojny mężczyzna, bez koszulki, z wypalonymi powiekami i rozciętymi ustami, a jego czarne włosy sięgały obojczyka.
- Jeff, zaopiekuj się nim, przynajmniej ty jesteś bardziej zaradniejszy od nas...- wyszczerzył zęby Roześmiany Jack.
Wcisnęli go dosłownie Jeffowi w ramiona i zniknęli, nie wiedział zbytnio co było grane, gdyż nie zdołał nawet zapytać o powód. Spojrzał na chłopaka i westchnął cicho, zaprowadził go do pokoju, a sam poszedł do kuchni kończyć kanapki. Felix na początku przestraszył się chłopaka, a raczej spływającej świeżej krwi z jego ran.

Ben i Roześmiany Jack znaleźli się w opuszczonym domku, gdzie kiedyś w nim mieszkali. Dawno temu zostali rozdzieleni, ale mogą być w końcu razem.
- Mmm i w końcu mam cię tylko dla siebie...- powiedział klaun całując go namiętnie w usta.
Elf zamruczał zachęcająco, odwzajemnił jego pocałunek delikatnie go przedłużając. Czarnowłosy wsunął mu dłonie pod koszulę zdejmując ją i  błądząc po jego ciele, rozkoszował się każdym dotykiem. Wpijał się w jego usta zachłanniej, rozpiął mu spodnie i zsunął je wraz z bielizną. Blondyn nie był mu dłużny i robił to dość zwinnie, tylko odwrotnie. Roześmiany Jack pchnął go na łóżko i gdy tylko ten na nim się znalazł, zawisnął nad Benem, uśmiechnął się do niego uwodząco i zaczął kontynuować pocałunki, które były odwzajemniane. Rozchylił jego uda ułatwiając sobie dostęp, zaczął całować go po szyi, uśmiechnął się mimowolnie słysząc pomruki zadowolenia, które go podniecały. Delikatnie ocierał kolanem członka swojego partnera, blondynek jęczał z rokoszy i poruszał zachęcająco biodrami, trochę niecierpliwe. Przygryzł delikatnie wargę (stanął mu) patrząc w oczy czarnowłosemu, był cholernie podniecony. Klaun włożył mu trzy palce do ust, które ten zaczął nawilżać, gdy były już wystarczająco wilgotne wyjął je i zaczął rozciągać swojego kochanka. Ben wił się pod jego palcami pojękując, gdy ten tylko zaczął przygotowywanie do przyjęcia czegoś większego. Gdy stwierdził, że jest już dobrze przygotowany wyjął je z jego wnętrza i wszedł w niego nie czekając, aż przyzwyczai się do tego uczucia. Zaczął najpierw powoli, nogi partnera położył na swoich barkach, żeby przejść do ostrzejszego stosunku. Elf jęczał z rozkoszy i poruszał prowokująco biodrami nabijając się głębiej co dawało przyjemny ból. Czarnowłosy tylko się uśmiechnął i wbijał się w niego szybciej i mocniej co jakiś czas trafiając w jego prostatę. Blondyn czuł przeszywającą go rozkosz i gorąc, czuł, że płonie, jego kochanek dyszał cicho, w końcu Roześmiany Jack cieszył się jego idealną ciasnotą. Gdy czuł się już bliski spełnieniu zaczął zagłębiać się w nim najmocniej jak potrafił, Ben nie mógł już wytrzymać i doszedł z rozkosznym jękiem. Klaun kontynuował jeszcze chwilę i doszedł w nim. Opadł na niego i cicho dyszał, uspokajał swój oddech, a gdy go wyrównał wyszedł z niego i pocałował namiętnie w usta.
- Kocham Cię skarbie...- szepnął mu do ucha dziabiąc go delikatnie w płatek.
Położył się obok niego przytulając go do siebie, a ten wtulił się w jego dobrze rozbudowany tors.
- Ja Ciebie też...- uśmiechnął się blondyn, a jego grzywka przysłoniła mu oczy.






~The End

3 komentarze:

  1. Hej!
    Opowiadanie świetne (oby więcej takich), wszystko genialne, ale zastanawiam się co Jeff zrobił dalej z Felixem. No, ale to chyba zostaje nam czytelnikom do wyobrażenia sobie.
    Pozdrawiam!/ Tenshi
    PS. Załatwiłaś sobie stałego czytelnika, więc nie zepsuj tego i pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D ;) Opowiadania na pewno będą się częściej pojawiać, min. " Sierociniec ", one shoty; creepypasty, czy też i paringi z filmów ^^
      Pozdrawiam
      ~Chomik Killer

      Usuń